Mateńka modlitwę dziecięcą usłyszała,
a w dowód tego nad dębem się ukazała.
Trójka pastuszków niezmiernie się zadziwiła.
Urzekła ich postać świetlana, piękna, miła,
cudna i delikatna, lecz twarz smutną miała.
Hiacyntę, Łucję, Frania do siebie wołała.
Na Niej chusta i płaszcz i suknia śnieżnobiała,
ozdobione złotem i różaniec trzymała.
Prosiła dzieci aby ofiary składały,
różne cierpienia żeby chętnie przyjmowały,
oddając je Bogu jako zadośćuczynienia
wynagradzające za grzechy, przewinienia.
A z dłoni Pięknej Pani światło wypłynęło.
Dusze małych dzieci błogością ogarnęło.
Źródło tego światła prawdziwie Boże było,
niewinne dzieci mocą Bożą napełniło.
Anielsko piękna Pani dzieciom wyznaczyła
spotkania co miesiąc, a także poleciła,
dnia każdego aby różaniec odmawiały,
o pokój dla świata przez niego by błagały.
Bóg jeden tylko wie jak te dzieci cierpiały,
od kiedy to o wszystkim innym powiedziały.
Gniewali się rodzice, całe otoczenie,
a dzieci męki składały za grzesznych nawrócenie.
I znów po miesiącu Piękna Pani przybyła.
Wtedy modlitwy nowej dzieci nauczyła.
Słowa jej w różańcu miały być odmawiane,
po każdym Chwała Ojcu – zawsze dodawane.
I znów Piękna Pani swe ręce rozłożyła,
emanowała światłem. Nim dzieci okryła.
Rzekła też, że jest wolą Jezusa i Pana,
aby była więcej znana i miłowana.
Jaśniejąca Pani przed prawą ręką miała
Niepokalane Swe Serce, a Je otaczała
armia cierni, co bardzo kuły i raniły.
Straszne boleści Panience Świętej czyniły.
Łucja zrozumiała, że ciernie są grzechami,
a nawrócenie, pokuta – zadośćuczynieniami.
Słoneczna Pani do nabożeństwa wezwała.
Każdemu kto je przyjmie – pomoc obiecała.
A za miesiąc, gdy Pani znów się pojawiła,
modlitwy kolejnej dzieci nauczyła.
I gdy za grzesznych będą się ofiarowały,
słowa modlitwy tej, by wypowiadały,
wyznając, że z miłości do Jezusa sprawują
ofiary za grzeszników oraz pokutują
i na zadośćuczynienie za obrażanie
Maryi Serca – co Czyste Niepokalanie.
I w ten dzień lipcowy smutna Panienka była.
Potem w smutku i lęku Łucja się pogrążyła.
Rozpalone piekło bowiem w wizji ujrzała,
ogień, dym, krzyk, demony – aż cała struchlała.
Sierpnia trzynastego Pani znowu przybyła
i błysk i jasną chmurkę ludność zobaczyła.
Lecz dzieci przez starostę były uwięzione
i nie mogły przybyć nękane i straszone.
Dręczone, więzione różaniec odmawiały,
każde cierpienie za grzeszników ofiarowały.
A po uwolnieniu, gdy minęła udręka
znowu ich odwiedziła Najświętsza Panienka.
Aby się modlili tego sobie życzyła.
By ofiary, jakie ludność w Irii złożyła
– ich część by na różaniec była przekazana
jak też, by kaplica była tam zbudowana.
A we wrześniu do Iria wręcz tłumy przybyły.
Kulę świetlaną, co szła od wschodu zobaczyły.
Niebiański obłoczek dąb i dzieci otoczył
i deszcz płatków – kwiatów z nieba ich zauroczył.
Echo niosło głosy, co o łaski prosiły.
Ciche i głośne modlitwy tam się odbyły.
Hołd Panience Świętej rzesze ludzi oddały,
chorych, grzesznych, słabych – Mateńce powierzały.
I gdy dzieci z Panienką już się rozmówiły
echa umilkły, a tłumy znów zobaczyły
biały obłok jak znika, płatki padać przestają
i kula światła odchodzi – więc Ją żegnają.
Entuzjazm bardzo wielki w ludziach wzrósł na nowo,
kiedy tak wspominali Matkę Różańcową.
Oczekiwano teraz dnia październikowego,
cudu – na trzynastego – zapowiedzianego.
Hordy ludzi w deszczu, zimnie maszerowały.
Aż siedemdziesiąt tysięcy. Tłumy czekały
Świętej, Cudnej Panienki z nieba objawienia.
Wędrowały Portugalii całej pokolenia.
I nad dębem światło wszystkim się ukazało,
a obłoczek otoczył grupkę dzieci małą.
Teraz zaczęła się Pani z Łucją rozmowa.
Do niej skierowała Panienka swoje słowa,
aby wszyscy ludzie swoje życie zmienili,
jak najczęściej na różańcu, by się modlili.
Mateńka Różańcowa do pokuty wzywała,
upomniała, by ludzkość Boga nie zasmucała.
Piękna Panienka widziana tylko przez dzieci,
otworzyła swe dłonie, a z nich nagle leci
ku niebu promień. Unoszą się z rąk promienie.
Ów snop promieni zatrzymał deszczu strumienie.
Jasne, piękne słońce nagle się ukazało,
błękitne niebo i coś, co wszystkich zdumiało.
Ognisty okrąg słońca zaczął pięknie wirować,
wszystkimi kolorami tęczy promieniować.
Tańczące słońce na chwilę się zatrzymało.
O, to była chwila i znów się rozszalało.
Barwami się mieniło, na ziemię je słało
i stanęło, od sklepienia się oderwało.
Energicznym pędem ku ziemi nagle spada.
Ryk z piersi się wyrywa, że to jest zagłada.
A słońce nagle w biegu swym się zatrzymuje.
Tłum chłonie z przerażenia – To cud triumfuje.
U pastuszków zaś podczas słonecznego cudu,
nastąpiło widzenie inne niż u ludu.
Emanująca pięknem Pani Różańcowa,
koło słońca stała tym razem tam bez słowa.
I Święty Józef trzymający Boże Dziecię,
następnie Matka Bolesna i widzenie trzecie –
Anielsko piękna jak z Góry Karmelu Panna.
Dziewica w płaszczu błękitnym, sukni jak manna.
Zgromadzeni prócz cudu słońca – innego doznali.
Ich ubrania po deszczu, a oni w suchych stali.
Entuzjazmowi ludzi wręcz końca nie było.
Jakże każdego serce wtedy się rozpaliło.
A Bóg chce, by każde serce rozpalone było
wdzięcznością do Mateńki i aby wielbiło
Serce Jej Niepokalane, gdyż Bóg przez Nie daje
zbawienie, pokój, łaski, miłość, co nie ustaje.
Emmanuela – Słowo-Światło – Ona zrodziła.
Ludzkości Je dała. W Nim i z Nim wiernie żyła.
Kto zatem wypełni różańcowe orędzie,
Anioły ujrzy i Świętych oglądać będzie.